poniedziałek, 24 grudnia 2012

One


Święta.

Perspektywa - Niall.


To było dziwne. W jednym momencie siedziałem płacząc na ławce, a w drugim, w domu przyjaznej blondynki o imieniu Charlie, przy stole z przepysznym ciastem i ciepłą herbatą, w jej ubraniach. Charlie była bardzo miła i gościnna, do niczego mnie nie zmuszała. Podobało mi się to. Przedstawiła się jako 'Charlie latający kucharz'. Ha! Jakbym miał uwierzyć w to, że potrafi latać. To, że Charlie troszkę o sobie opowiadała, dało mi na moment zapomnieć dlaczego siedziałem w parku.

- Mój ulubiony kolor to morski, taki turkusowy. To jest naprawdę ładny kolor! Jest zielony, a z drugiej strony troszkę niebieski. Morski. A moje ulubione danie to frytki i kurczak, mniam. Przepyszne. Wiesz.. Jak teraz tak zaczynam o tym mówić, to zgłodniałam. A Ty?

Przed chwilą zjadłem kawałek ciasta, ale tak bardzo miałem na to ochotę.
- Brzmi kusząco.

Powiedziałem, gdy ona radośnie dalej paplała.
- Niech pomyślmy. Mam jeszcze.. - stanęła przy zamrażalniku i zaczęła w nim grzebać. - Aha!
Krzyknęła triumfalnie, wyciągając z niej paczkę frytek, a z lodówki kurczaka. Wzięła patelnię z szafki i frytki rzuciła do gorącego oleju, w międzyczasie kurczak już się smażył.

- Właściwie, to bardzo często jestem głodna, nie wiem dlaczego. Jedzenie to jest taka część mnie, wiesz o co chodzi?

- Jedzenie to praktycznie moje życie. Zaraz po spaniu, piciu i Ha..
Przełknąłem głośno ślinę i potrząsnąłem lekko głową, żeby wyrzucić myśli o nim..
- I co? - zapytała, wyraźnie słysząc jak uciąłem ostatnie słowo.
- Harry. Spanie, picie i Harry.
Charlie postawiła na stole talerze z kurczakiem i frytkami, zanim wzięła pierwszego kęsa zaczęła mówić:
- Opowiesz mi coś o Harry'm? Proszę.. Nikomu niczego nie wygadam.

Zrobiła przesłodką minę, której nie mogłem się oprzeć.
- Harry jest.. najpiękniejszą, najlepszą, najukochańszą osobą jaką kiedykolwiek poznałem. Jest przyjacielem, jednym z moich najlepszych przyjaciół. - zawahałem się przy słowie 'przyjaciel'. - Byłbym szczęśliwy gdyby mnie jeszcze za niego uważał..

Charlie spojrzała na mnie ze współczuciem.
- Mów dalej..

- On i kilka innych chłopaków, wraz ze mną, tworzymy zespół, One Direction. Jesteśmy w miarę rozpoznawalni, za nami już trasa po Europie. Dzień i noc byliśmy razem, cały zespół. Czym dłużej i częściej przyglądałem się Hazzie.. dostrzegłem to dopiero gdy byliśmy w połowie trasy. - mój głos zaczął znikać i ta okropna gula która w nim stanęła. Dodatkowo moje oczy zaczęły łzawić, zignorowałem to i wziąłem kilka gryzów kurczaka. - To nie jest coś z czego jestem zadowolony, albo byłem, ale zaakceptowałem to. Jestem gejem, a Harry to moja miłość. Nie mogę pojąc tego, że nie dostrzegłem tego wcześniej, to było takie oczywiste. Nawet gdy spędziliśmy noc w tym samym pokoju hotelowym, nie zwróciłem na to uwagi.- Westchnąłem, łzy spokojnie spływały po moich policzkach.

Charlie spojrzała na swój talerz, później na mnie i znowu na talerz, i na mnie. W końcu stanęła.
- Przejdziemy do salonu?
Wytarła łzy z moich policzków i odsunęła moje krzesło do tyłu. Razem ruszyliśmy do salonu, gdzie w kącie stała duża zielona choinka z niebieskimi i srebrnymi bombkami. W kominie już dawno się paliło. Pchnęła mnie delikatnie, lecz stanowczo na czarną kanapę i opadłem, w momencie gdy usiadła się obok mnie.

- Wypłacz się Niall. Później zobaczymy co da się zrobić.
Dziewczyna przytuliła mnie do siebie, mimowolnie kolejne łzy spłynęły po moich policzkach. Zdziwiło mnie to, że jeszcze zostało mi łez, stanowczo miałem czym płakać.

Perspektywa - Charlie.

Niall opowiedział mi wszystko o sobie i, o Harry'm. O tym jak dzisiejszego popołudnia, Niall wyznał Harry'emu swoją miłość i to jak Harry wyrzucił go z ich wspólnego domu. Przyszedł do parku i nie miał w planach wracać do nich następnego dnia, do momentu, aż zaczęła się burza. Wyciągnęłam go z tego deszczu i abracadabra; Niall jest tutaj. Ten blond koleżka, który przed chwilą wypłakiwał swoje ostatnie łzy, tak samo jak ja kochał jeść. Teraz spał wyczerpany na kanapie. To naprawdę źle wróżyło dla jego krzyża, ale właściwie nie chciałam go budzić.  Ale gdyby bolał go kark, byłaby to moja wina.

- Niall.. - wyszeptałam mu do ucha, delikatnie nim potrzając w tą i we w tą. - Niall, obudź się. - on nadal spał. Potrząsnęłam odrobinę mocniej. - NIALL!

- Huh? Co? - przymkniętymi oczyma, zaczął się oglądać dookoła siebie.

- Niall, możesz spać w moim łóżku, tak będzie lepiej dla Twoich pleców, ja się prześpię w gościnnym. - Biedny chłopak, był zbyt zmęczony by się ze mną sprzeczać i z trudnością zaprowadziłam go do sypialni. Właśnie go przykrywałam kołdrą, a on zaczął mówić:

- Dopiero Cię poznałem, ale czuję jakbyśmy znali się wieki. Według mnie będziemy dobrymi przyjaciółmi.- mruknął.

- Też tak uważam. - odpowiedziałam.

- Dobranoc, Niall. - odwróciłam się w stronę drzwi, które prowadziły na korytarz.

- Charlie?! - zawołał zanim wyszłam.

- Tak?

- Dziękuję.

Nie było za co, dzięki niemu nie spędziłam tych świąt samotnie i komuś pomogłam. Cicho westchnęłam. Czasami byłam za dobra dla świata. Dziwny dźwięk wydarł się z mojego brzucha. Jeszcze coś zjem i sama pójdę spać.

czwartek, 6 grudnia 2012

Prolog

Święta.
Perspektywa Charlie

Pogoda była straszna, padało i grzmiało. Wszystko na raz. Naprzeciwko moich okien był park. W tym parku siedział blondyn. Martwiło mnie to. Łokciami podpierał się o uda. Właściwie to płacząc. Przez te cztery godziny, przyglądałam mu się. Jedno pytanie wciąż mnie nurtowało: Dlaczego siedział w święta samotnie? Płacząc. Grzmot wraz z błyskawicą rozjaśniły niebo, nieźle mnie to wystraszyło. Biegiem ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych, z kuchni. Otwierając już drzwi, nie myślałam o butach, tylko szybko wybiegłam na zewnątrz, w skarpetkach. Stanęłam przed farbowanym blondynem.
- Zaraz naprawdę zacznie się burza. Chodź ze mną do środka, są święta a nie powinieneś ich spędzać sam. - powiedziałam. Spojrzał się na mnie. Cały zapłakany. Miał spuchnięte i czerwone oczy.
- Ja Cię nawet nie znam. - był przerażony.
- Tak, a moje skarpetki są mokre i jest mi zimno. Chodź ze mną, mieszkam niedaleko. - wskazałam na swój domek. Wstał i razem pobiegliśmy w jego stronę. Już zamykałam za nami drzwi, a kolejny raz błyskawica rozświetliła niebo i zaczęło jeszcze bardziej lać. 
- Na szczęście zdążyliśmy. - zdjęłam swoje mokre skarpetki i uśmiechnęłam się do chłopaka.
- Jestem Charlie. - dodałam. - Teraz już mnie znasz, przyniosę nam suche ciuchy. Poczekaj chwilkę. - szybkim krokiem znalazłam się w pokoju i otworzyłam górną półkę, wzięłam od razu dwie pary dresów, i dwa ciepłe swetry, które normalnie ubierałam do spania. Narzuciłam na siebie suche ciuchy i ruszyłam na dół, żeby podać mu ciuchy na przebranie.
- Masz, przebierz się tam, w salonie. - zaprowadziłam go do salonu, a sama udałam się do kuchni, by wyjąć ciasto z lodówki. Ukroiłam spore kawałki i nałożyłam na talerze. Gdy kończyłam parzyć herbatę, chłopak znalazł się w kuchni.
 - Usiądź sobie, usiądź. Mam ciasto i ciepłą herbatę. Czuj się jak u siebie w domu. - uśmiechnął się, dziwnie to wyglądało z zaczerwienionymi oczami.
 - Dziękuję. - powiedział. - Naprawdę, bardzo dziękuję. - dodał szybko. 
- Nie ma za co kolego. Właściwie.. Jak się nazywasz?
- Oh, no tak. Niall, Niall Horan.
- Teraz Niall, bierz się za ciasto, wypij herbatę. Rozgrzej się i jeśli będziesz miał ochotę to możesz mi opowiedzieć co Ci leży na sercu.