czwartek, 6 grudnia 2012

Prolog

Święta.
Perspektywa Charlie

Pogoda była straszna, padało i grzmiało. Wszystko na raz. Naprzeciwko moich okien był park. W tym parku siedział blondyn. Martwiło mnie to. Łokciami podpierał się o uda. Właściwie to płacząc. Przez te cztery godziny, przyglądałam mu się. Jedno pytanie wciąż mnie nurtowało: Dlaczego siedział w święta samotnie? Płacząc. Grzmot wraz z błyskawicą rozjaśniły niebo, nieźle mnie to wystraszyło. Biegiem ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych, z kuchni. Otwierając już drzwi, nie myślałam o butach, tylko szybko wybiegłam na zewnątrz, w skarpetkach. Stanęłam przed farbowanym blondynem.
- Zaraz naprawdę zacznie się burza. Chodź ze mną do środka, są święta a nie powinieneś ich spędzać sam. - powiedziałam. Spojrzał się na mnie. Cały zapłakany. Miał spuchnięte i czerwone oczy.
- Ja Cię nawet nie znam. - był przerażony.
- Tak, a moje skarpetki są mokre i jest mi zimno. Chodź ze mną, mieszkam niedaleko. - wskazałam na swój domek. Wstał i razem pobiegliśmy w jego stronę. Już zamykałam za nami drzwi, a kolejny raz błyskawica rozświetliła niebo i zaczęło jeszcze bardziej lać. 
- Na szczęście zdążyliśmy. - zdjęłam swoje mokre skarpetki i uśmiechnęłam się do chłopaka.
- Jestem Charlie. - dodałam. - Teraz już mnie znasz, przyniosę nam suche ciuchy. Poczekaj chwilkę. - szybkim krokiem znalazłam się w pokoju i otworzyłam górną półkę, wzięłam od razu dwie pary dresów, i dwa ciepłe swetry, które normalnie ubierałam do spania. Narzuciłam na siebie suche ciuchy i ruszyłam na dół, żeby podać mu ciuchy na przebranie.
- Masz, przebierz się tam, w salonie. - zaprowadziłam go do salonu, a sama udałam się do kuchni, by wyjąć ciasto z lodówki. Ukroiłam spore kawałki i nałożyłam na talerze. Gdy kończyłam parzyć herbatę, chłopak znalazł się w kuchni.
 - Usiądź sobie, usiądź. Mam ciasto i ciepłą herbatę. Czuj się jak u siebie w domu. - uśmiechnął się, dziwnie to wyglądało z zaczerwienionymi oczami.
 - Dziękuję. - powiedział. - Naprawdę, bardzo dziękuję. - dodał szybko. 
- Nie ma za co kolego. Właściwie.. Jak się nazywasz?
- Oh, no tak. Niall, Niall Horan.
- Teraz Niall, bierz się za ciasto, wypij herbatę. Rozgrzej się i jeśli będziesz miał ochotę to możesz mi opowiedzieć co Ci leży na sercu.

2 komentarze: